wtorek, 7 czerwca 2016

A czy ty już zrobiłeś swoje cardio po treningu ?

Na początek dzikim strzałem pytanie retoryczne : Czy masz swojego ulubionego trenera na siłowni?
Dlaczego retoryczne?  Bo na sto procent go masz, bez względu do tego czy się nim chwalisz czy mu się żalisz, czy już w ogóle o nim zapominasz, ale jest.
Nieważne czy poświęca ci tam trzy godziny czy swoje bezcenne ( just kiddin’ ) trzy sekundy, to jednak w głębi serca zazwyczaj prawie się nie zesrasz żeby cię zauważył.  Jednak istnieją jednak jeszcze na tym świecie osoby, które zazwyczaj trenerów na siłowni omijają szerokim łukiem, nie ze względów na to, że się nie lubią nawzajem tylko po prostu lubią  wejść, przypierdzielić i wyjść. To ja.
Dane mi to nie było ostatnio w mieście Warszawa, w siłowni X, o godzinie Y w przypadku pana Z. I tak już przyjmijmy, będę to wszystko nazywać- pierwszy raz pozwolę sobie nie nazywać rzeczy po imieniu.
Odzwyczaiłam się, że trenerzy w miejscu X zwracają na kogoś większą uwagę jeśli im się trochę dupy nie potruje, nie kręci ewentualnie dupą lub nie jest ich dobrym znajomym. No, albo ktoś radzi sobie tak tragicznie, że nawet oni znajdują w sobie resztki sił i postanawiają jednak zaatakować, żeby nie było, że za darmo pracują. Do rzeczy. Było tak do wczoraj, kiedy postanowiłam sobie machnąć tyłek i jedyne co mnie ograniczało to czas, więc mój rytułał siłowniany , wspomniany wcześniej musiał przybrać jeszcze większy wymiar i jednak byłam zmuszona swoją szanowną dupę streszczać.
Zaznaczam JESZCZE RAZ, czasu to ja za wiele nie miałam, ogólnie wszystko robione miało być tak jakby mi sekundy uciekały przed wybuchnięciem bomby i musiałabym uratować całą ludzkość.
Od przystąpienia progu, już w recepcji, zostałam profesjonalnie zlustrowana przez pana trenera i obdarzona uśmiechem szerokim niczym najszerszy grzbietu.  Mówię sobie, spoksik, lubię jak ludzie popylają i wykonują swoją robotę z bananem. Humor jakieś + 100 do całego dnia. Dobra, jestem gotowa na trening. Cardio 1, lustracja przez pana Y 2, przejście, lustracja 3, uśmiech 3, siłowy, lustracja 4, uśmiech 4, cardio 2, lustracja milion, uśmiech milion.
Tak to w skrócie wyglądało, ale para z ust nie poszła. Mówię, dobra, nie jest dzisiaj ‘mięśnie twarzy day’ więc co mi szkodzi jak sobie poćwiczę swój uśmiech z Hollywood.
Ale BANG. Stretching.  Kiedy właśnie najpiękniej jak tylko umiałam robiłam skłon w staniu do kolana szanowny pan za mną. Nie wiem w sumie czy mu się widok podobał, bo moje cztery litery jeszcze nie są tak rozwinięte, ale cóż, sam sobie wybrał.
I pada pytanie dnia:
A czy ty zrobiłaś już swoje cardio po treningu siłowym ?
Przypominam , minuty na zegarku uciekają, wszystko jest ASAP i ostatnie, na co miałam akurat ochotę to na pierdzielenie o Szopenie. Dorzucam do tego, że lustrował mnie wcześniej przez całe półtorej godziny więc widział wszystko jak na swojej dłoni.
- Taak, zawsze robię cardio przed siłowym. Cardio, siłowy, cardio. Czasowo to max 10 minut, siłowy, 20 minut cardio.
- Mhmm. Do maratonu się przygotowujesz?  ( tutaj już moje dziwne spojrzenie  było grane, co ma wspólnego cardio po treningu siłowym z maratonem? Jak ktoś wie, niech mnie oświeci)
- Nie, no, w sumie to nie, no, wiesz, no, kiedyś może, ale teraz, to, no, wiesz, no, nie ( bąkałam jak tylko mogłam)
- Bo wiesz, ja to sialala, maratony pięć razy, bla bla bla, wspaniałe uczucie, bla, bla, i wiesz, ja biegam ciągle w maratonach,  ogólnie, bla bla bla bla ( never ending  story). A tak w ogóle to nie powinnaś robić długo cardio przed siłowym, bo to ci niepotrzebne do maratonu. I w ogóle to ja teraz jestem na redukcji, od trzech tygodni i już nie mam siły.. (…)

K**** WHAT?


Ale wdech, wydech.
 Myślę sobie i myśli zostały potwierdzone, że świeży był i się jeszcze nie znaliśmy. Na razie stoi niżej niż jego ego i to ono wszystkim kieruje. Niech się chłopak wykaże. Inni panowie wiedzą, kiedy mi się śpieszy i mi w paradę nie wchodzą. Ok, mogę wybaczyć.

Ale po co w ogóle to pisze? Bo ja nie wspomniałam ani razu o tym, że marzę o tym całym maratonie. Chociaż tak, marzę i wiem jakie są naprawdę super. Aaa, i moje cardio przed siłowym nie jest dłuższe niż powinno, bo dziesięć minut jest lajtowe, a pięć nie potrafię, bo lubię być miss mokrego podkoszulka jak ćwiczę (nie pytajcie :p). Chodzi mi głównie o to, że trenerzy są po to , żeby doradzać. Wskazywać jakąś drogę, ale wtedy kiedy ktoś tego chce i jest to POTRZEBNE. Czasami nie potrzebuję wiedzieć tyle o czyimś życiu, to nie jest do mnie podobne, wiem, ale tylko czasami. Rozumiem, że ktoś chce się ze mną podzielić swoimi przemyśleniami z siłowi czy tym, że redukcja mu lasuje mózg, ale mam też czasem prawo ochoty takiej nie mieć.  Szanuję ich pracę z całego, naprawdę całego serca, kiedy się do niej przykładają, bo jak nie, to w obczajaniu dobrego towaru na siłowni albo siedzeniu na fejsie jestem równie dobra, żeby nawet nie powiedzieć, lepsza. Z ręką na sercu. I mi za to nie płacą. Jeszcze.
Wspaniale jest, kiedy trenerzy widzą błędy i chcą pomóc i je naprawić , ale to też jest kwestia tego, w jaki sposób to zrobią, a niestety, nie wszyscy posiadają ten boski dar nie przerażenia swojego klienta i nie zdeptania go tak, że raz, z podłogi się zebrać nie może , po jego pożal się Boże poradach a dwa, że od siłowni będzie stronił jak diabeł od święconej wody. Halo, halo, więc na czym będą ów trenerzy wtedy zarabiać i płacić  rachunki za internet w telefoniku?
Wszyscy jesteśmy egoistami i fajnie czasami zostać połechtanym spojrzeniem trenera, nawet porozumiewawczym ale gwarantującym poczucie bezpieczeństwa i zapewnieniem, że sztanga ci na łeb nie spadnie, ale stnieje coś takiego jak mowa ciała. Od razu widać, że ktoś ma z czymś problemy, kręci się po siłowni jak gówno w przeręblu za przeproszeniem ( pomijam kolegów po geranium, pozdro 600 <3) ALBO PO PROSTU  ma ochotę pogadać. Nie trzeba więc zaczepiać wszystkich, tylko dlatego, że nuda przyszła a do tego na  facjacie ćwiczącego siłacza mimika krzyczy z daleka "STOP”.  Trust me.

I tym optymistycznym akcentem chyba, wypadałoby pozdrowić wszystkich trenerów, którzy jednak jakoś swoją pracę wykonują. A są tacy, bo ich znam i cenię z całego serca.   Nie, nie pozdrawiam siebie, bo ja nie praktykuję, w ogóle. Ja się tylko wymądrzam i wylewam żale. :D