niedziela, 24 maja 2015

Kobiety pistolety !

Najpierw widzicie je całe. Piękne. Długonogie i krótkonogie.Grubsze i szczuplejsze. Z włosami długimi, niczym jak u Syreny lub te charakterne z fryzurą krótką ( przecież to jasne jak słońce, nie dość, że ta fryzura nadaje niebagatelnego wyglądu to ma w sobie ten pazur, chyba wszyscy przyznają mi teraz rację?!). Niektóre z nich mają cerę delikatną i alabastrową, zaś te inne bardziej opaloną, muśniętą niedawnym słońcem ( albo światłem solarium, co kto lubi) i wygląda tak pięknie, że oczami wyobraźni już jesteś w "Słonecznym Patrolu" i wychodzisz z Dejwidem Haselhofem z Ołszanu ( czyt.oceanu, żeby potem nie było!). Niektóre mają jeszcze piegi, które każdej potrafią dodać tego niewinnego wyglądu.
Wszystkie są piękne, ale nie wszystkie o tym wiedzą albo nie chcą przyjąć tego do wiadomości. Każda inna, wyjątkowa i tak naprawdę idealna oraz jedyna w swoim rodzaju.
Każda z nich jest żoną, córką, kochanką czy matką i na pewno stara się jak najlepiej wypaść w swojej roli i prawdopodobnie każda jedna jest przez kogoś kochana i jest dla kogoś największym autorytetem na świecie ( MAMO!💜).
Drodzy moi, bez owijania w bawełnę. Proszę powstać i aplauzować. Bo dziś na tapecie są one , a raczej MY
*fanfary!*
                                                                     


                                                                            KOBIETY



Są kobiety w wydaniu 'fit'.
Są kobiety w wydaniu 'mejkapfaszjonistek'.
Są kobiety w wydaniu 'matka Polka ćwicząca'.
Są kobiety pistolety czyli w wydaniu 'strong'.


To tylko niewiele rodzajów pań, które można spotkać na siłowni ( aa, to o tym dzisiaj będzie. Tak,to o tym) i myślę, że moja lista mimo, iż wciąż będzie się powiększać o nowe typy to jednak te zostaną moimi ulubionymi. O sprawy jedzeniowe też zahaczymy. Spokojnie.
Do dzieła!
PRZYPADEK 1
WYDANIE:  FIT GIRL

Jak je?
W jej torebce znajdziesz wszystkie pudełka świata. Od razu trzeba wspomnieć - pudełka te nie skrywają w sobie biżuterii, kosmetyków i innych typowo babskich gadżetów. Pudełka, drodzy państwo, to ona ma na jedzenie. Jedno na śniadanie. Drugie od śniadania kolejnego. Z trzeciego je obiad. Z czwartego raczy się podwieczorkiem a z piątego zje sobie kolacje ( to co , że powinna być już o tej porze w domu! A jak coś jej wypadnie i będzie musiała zjeść coś 'niefit' na mieście,  a ona nie ma informacji o tym ' how is made'?! Kto to słyszał?!). Do tego całodniowego cateringu należy dołożyć, ze trzy pudełka przekąskowe. W pudełkach spodziewać się można wyłącznie warzyw ( tego tłumaczyć nie będę), pokrojonych w słupki i paski ( wygoda jedzenia i wygląd przede wszystkim, poza tym hasztagi na instagramie i fejm, chyba wszystko wiadome) i najprawdopodobniej wyłącznie w formie surowej ( gdzie gotować?! A straty witamin?! Mikro i makroelementy?! Nie ma mowy, żadnej wody o temperaturze wyższej niż ta z kranu!). Wafle ryżowe też są- bo mało kalorii i nie tuczą ( uwaga! Jak się zje całe opakowanie na raz to jest szansa przybrania, szczególnie na dodatnim bilansie, no soreczki panie!)


Jak ćwiczy?

"Fitki" to takie trochę Tygryski z "Kubusia Puchatka". Bo skaczą i wskakują na stepy. Wymachują nogami i rękami. Tutaj jedną nogę przełożą, drugą zaplotą, z tym całym misternym skrętem jeszcze zrobią fikołka, założą nogi za głowę, jeszcze trochę poskaczą w górę i w dół( i znowu w górę, do nieskończoności!), porobią burpeesy a do tego z 40 serii brzuszków i jeszcze raz skakanka i wtedy dopiero padną. Ogólnie dziewczyny- tykające i powerbomby w kategorii cardio. Mają tyle energii, że mogłyby obdzielić całe Chiny i dołożyć jeszcze trochę świata do tego, a te Wasze 3-4 km, przy których Wy sapiecie jak słonie w 40-stopniowym upale, pokonują z palcem wiadomo gdzie ( nie będę aż tak wulgarna). Bardzo dobrze, dziewczyny, dawać dalej. Keep going, keep going, dig deeeeper!
( ach, ten Shaun T...)


PRZYKŁAD 2
WYDANIE:  MEJKAP & FLIRT VICTIM

Jak je?
A czy ktoś widział kiedyś, żeby coś jadła? ….. * głucha cisza*
Jak na moje to ewentualnie babeczkę o smaku pudru koniecznie Lancome, do tego polewę z fluidu marki innej drogiej jak jasna cholera i zagryzie lakierem do paznokci za miliony dolarów.ogólnie to dieta nieprzekraczająca kalorii 1000,bo sie przecież roztyje i jej najlepsze ciuchy marki dwóch panów, ktorych litery nazwisk prawie rozpoczynaja alfabet nie wejdą na jej dupsko. 
Ech, jak żyć panie prezydencie?! ( debat teżmam dość, niech to się skończy!). 
Przebojem w lodówce są produkty light i fit z wartoscia odzwycza i kaloryczna równą zero. Jedno wielkie i okrągłe zero. Nic dodać, nic ująć victim of siłownia.

Jak ćwiczy?
A jak ona nie cwiczy? Mistrzyni nicnierobienia a zarazem wyginania ciała , najlepiej w rytm techno łupny z siłownianych głośników. Ulubione cwiczenia? Rozciąganie i wywijanie dzikich pląsów przed pierwszym lepszym trenerem personalnym. Tu sie wygnie,tu zrobi koci grzbiet, tu wypnie cztery litery, odrzuci do tyłu długi i zadbany włos ( Jaga Hupało byłaby zadowolona ) i jest zadowolona,bo przecież jest na siłowni i ĆWICZY, wytrwale, tak, podrywy, zarywy i pokładanie się na macie w dzikich pląsach. 
Proszę,koniec tego wywodu.

PRZYKŁAD 3
WYDANIE: MATKA POLKA ĆWICZĄCA

Jak je?
Matka polka ćwicząca to trochę taki większy odkurzacz. Większy,bo dziecko zazwyczaj jest mniejszym ( wszyscy chyba widzieli jak zjada coś z dywanu). Matka Polka je wszystko, dosłownie. Przecież trzeba zjeść po tym małym stworzeniu,bo zmarnować się nie może! ( niezależnie oid wieku dziecka oczywiście). Więc je na zmianę jajecznice z bananem, potem kotleta i zapije mlekiem, do tego ziemniaczki pire ( bo z obiadu zostało, a przecież odsmażone na maśle idealne na kolację, do tego  maslaneczka i danie jak ta lala.) Czasami jeszcze wpadną jakieś batoniki, ciasteczka i te wszystkie cuda z cukrem na poziomie high i w końcu przychodzi zima i ściąga swoją puchową kurtkę i się okazuje bez nich wygląda tak samo, co równa się temu, że w domu jest lament roku, odechciewa wam się być matką i ogólnie to świat jest najgorszy.
Ale teraz już wiadomo, skąd te, przypuśćmy 8 kg na plusie, rajt?


Jak ćwiczy?
Ohoho, żeby Matka Polka mogła pójść na siłownię to potrzeba sztabu ludzi. W skład sztabu wchodzi matka, babcia, ciotka, wujek, siostry i do tego mąż plus reszta familii nawet jeżeli wcześniej ich nie znała, bo przecież ktoś musi się zająć najmłodszym potomkiem( jeśli Matka Polka ma starszego, wtedy zaczynają się przekupstwa, żeby stał się na chwilę babysitter i miał do tego oczy dookoła głowy). 
Dobra, w końcu jest! Udało się! Dziecko bezpieczne, można iść! *aplauz i szał dzikich ciał*
Tylko jak iść jak ani stroju na siłownie nie ma, ani kondycji i wszyscy się będą śmiać?!
Wdech i wydech.

Odnajduje trochę siły w sobie, ogląda motywujące zdjęcia pomiędzy pierwszym a drugim karmieniem i leci. Co będzie to będzie, nie ma odwrotu i wymówki. 
Wchodzi. Niepewna i zdenerwowana.
Dobiega ją muzyka (' Jezu, co to za mózgotrzepy, dzieciaka by pobudziło), męskie trenerskie ciała ( ' Ej, ty, uspokój się, masz męża i X dzieci) i w końcu one- koleżanki z szatni, twoja wyrocznia, której się tak boisz ( ' Dam się pokroić, że dzieci to one nie mają, bo wyglądają jak Cindy Crowford w swoich najlepszych czasach). Niezdarnie się przebierasz w stary, rozcilągnięty dres i nagle słyszysz rozmowy o pieluchach, praniu, prasowaniu i czujesz swoje klimaty. Chwile później masz już nowe koleżanki i jesteście umówione na kawę a podczas ćwiczeń miłe panie nie wyśmiewają tylko pomagają i dopingują tak, że masz ochotę fruwać. Ot, czar siłowni i fitnessów. 
I od razu masz więcej siły na czytanie bajek na dobranoc, trafiłam? :)


PRZYKŁAD 4 
WYDANIE: STRONGMENKA

Jak je?
Zgodnie z planem treningowym. Rano owies i owoce, bo tak trzeba, dużo energii i dobrych witamin. Do tego miareczka białka, bo siłownia zaraz. Potem kurczak, ryż i warzywa, bo przecież posiłek potreningowy być musi, ewentualnie jeszcze wcześniej białko przepije. Na obiad już dylemat jest czy ryż do kurczaka zostawić, bo to węgle dodatkowe a już około 17 ale skoro w planach jeszzce aeroby to jest i ryż i warzywa oczywiście. O, może jeszcze łyżka oliwy, żeby nie było. Po treningu znowu mięsko i warzywka, ale już bez węgli, żeby się nie odkładały w postaci body fatu. I jeszcze coś- jeśli myślic, że to ostatni posiłek to jesteście w błędzie, bo został jeszcze posiłek nocny- żeby mięśni nie zeżarło, nie było żadnego katabolizmu itp.itd więc wsuwa królestwo przekąsek w koksowaniu- MASŁO ORZECHOWE (💕). 
Nie dość, że pyszne, to w ten sposób jej  domownicy mają spokój, bo zalepia jej się szczęka na co najmniej 5 minut ( dotyczy gaduł : d). Do tego sobie przepije jakąś leucynę i izoleucynę w trójkącie z waliną i kwas beta-metyloguanidynooctowy i pompa będzie jak ta lala. Poza tym jej kuchnia wygląda trochę  jak laboratorium analityczne ( bo waga do sprawdzenia gramatur ma miejsce honorowe, jakby było conajmniej pomnikiem Matki Boskiej w kościele lub co trzecim polskim domu) a trochę jak apteka, bo chyba te bcaa, kreatynkę, przedtreningówki, gainery  i inne rzeczy `do pakowania` trzeba w jakiejś szafce pomieścić, co?!


Jak ćwiczy?
Wściekle, szalenie, jak facet ( wersja dla ludzi nie w temacie). `Silna babka, wytrwała, tylko pozazdrościć` -słyszy od kolegów, którzy zajmowali się siłownią zanim ty cokolwiek powiedziałeś i ci, którzy mają na tyle pewności siebie jako płeć brzydka, że nie robi im problemu to, że kobieta w kwestii ciężaru potrafi czasem więcej). Bo ona potrafi więcej i jest z tego dumna. Podnosi najmniej 50 kg w martwym ciągu, przysiady robi z ciężarem przynajmniej jak 1, 5 normy jej masy, a pompki robi z taką gracją i lekkością jak Jeniffer Grey w tańcu kiedy seksualnie wirowała z Patrickiem Swayze ( niech Bóg się nim zajmuje jak należy, nawet za tylko za to, jak wyglądał w czasach swojej świetności czyt. w `Dirty Dancing`.)
Kobieta petarda. Z determinacją taką, że mogłaby góry przenosić i siłą ( tutaj również tą psychiczną, sorry Panowie, ale wszelkie badania mądrych ludzi mówią same za siebie, to my jesteśmy tutaj górą, więc opuście, co tam chcecie,  w dół, koniec pokazu).




A ty, którą z tych pań jestes?

środa, 15 kwietnia 2015

Cheat or die

Już widzisz to oczami wyobraźni. Czujesz ten zapach i smak.
Tak, to twoja ukochana pizza z grubą na cztery palce warstwą sera ( 'pal licho te kalorie, to taaaak dużo wapnia), pszennym ciastem na spodzie ( "Boże,mogę zjeść nawet z tym gliniastym pełnoziarnistym, jak Boga kocham!") i bekonem na wierzchu ( "Poszukam takiego w wersji light a jak nie znajdę to tłuszcz wytopię na patelni tak, że jego liczba kalorii będzie nawet ujemna!"). Kolejna myśl- czekoladowa królowa,najlepiej z orzechami (przecież tyle zdrowych tłuszczów) albo w ogóle hit- z nadzieniem truskawkowym ( najlepsza na diecie, owoce to bomba witaminowa przecież i tyle błonnika). A może jednak beza? ( "Samo białko przecież. Dodać tylko odrobinę cukru albo  najlepiej poszukać przepisu ze słodzikiem- pomysł życia!). Chipsy, paluszki, precelki ! ( "Przecież istnieją te wszystkid ich 'fit' rodzaje, to tylko więcej gramów węglowodanów na korzyść obniżonego tłuszczu- żyć nie umierać, ech.)
*



Czy musicie podczas diety zawsze znajdować tyle wymówek, żeby zjeść coś pysznego?
NIE! JA MÓWIĘ STOP!

Już teraz , premierowo ( świeżaki) i dla utrwalenia informacji ( weterani) przed państwem CHEAT MEAL!
Król w diecie, przyszły  władca Twojego serca i umysłu. Bardzo przystojny i wyrozumiały, ideał meżczyzny!
Chcesz poznać tego pana?
LET' S GO!

Czym jest ten  "cheat meal" i na czym polega?
 Ten cały " czitmil" jest stworzeniem, które powinno pojawić się u Was w brzuchu  raz w tygodniu, w czasie jednego posiłku, podczas trwania Waszej kuracji ( podejrzewam, że odchudzającej).
Cała jego moc działania opiera się na mocnych biologicznych filarach , czytaj hormonach (kto miał przyjemność ich nauki- serdecznie pozdrawiam i dziękuję Panu, że to już za mną!). Hormony te,  to głównie leptyna, grelina, insulina oraz hormony tarczycy.
Pan Czit, jeśli zaprosicie go do siebie, zgodnie z ustalonymi zasadami będzie już , jak podejrzewam,towarzyszem na całe życie. Nie tylko odżywi Wasze ciało ( mikro i makroelementy plus energia, żeby kop był), sprawi, że wasz metabolizm zacznie twerkować a potem rozpocznie sprint ale zaspokoi też  wasze ciało ale także duszę i głowę! ( Nie dość, że taki spoko z niego gość to jeszcze taaaaki inteligentny....IDEAŁ?!)
Jego na działanie ma psychikę jest bardzo proste. Zaczyna z nią tak flirtować, że ta na chwilę zapomina, że jest na diecie, relaksuje się i odpręża a także ściąga z niej całe napięcie związane z tym, że cały czas chciała a bała się .( Te kobiety, ech. I tak, wasza psychika też je, jecie głową #strachwoczach).

Czy jest ważne kiedy zjem cheata? Jak powinien wyglądać mój dzień z cheat mealem?

Wbrew pozorom, jest to bardzo ważne. Wasz cziterowy posiłek nie powinien być zarówno pierwszym jak i ostatnim posiłkiem danego dnia ( chcecie rozpoczynać dzień chipsami? No, co kto lubi). W ciągu dnia z planowanym czitem nie należy zarówno zwiększać kaloryczności we wszystkich posiłkach ( nie ma tak dobrze,moi mili, w nazwie jest "meal" , a nie "day"- niech was ręka Boska broni!) jak i jej drastycznie zmniejszać ( głodówki są dla słabych, mało zjecie przed, potem się nawpieprzacie jak dzike świnie *spadek cukru* i będziecie cierpieć, nie polecam).


Czy efekty cheat meala da się zauważyć?
Oho! Oczywiście, że tak! Prawdopodobny przyrost masy gwatantowany! * panowie o niezbyt postawnej sylwetce już poleciel czitować a panie na redukcji właśnie leżą i płaczą w poduszkę, bo tak to już pięknie wyglądało*.
S.P.O.K.Ó.J , tylko to was teraz uratuje.
Prawodopodobny przyrost masy będzie, to się zgadza i od razu uprzedzam. Ale zostawi po sobie ślad 2 może trzy dni, bo to wszystko co istnieje jako wasze nowe kilogramy to tylko woda, spowodowana spożyciem dużej ilości węglowodanów na raz.
Także panowie- sorry, a panie- nakładajcie nową warstwę tuszu na rzęsy i keep going!


Ulżyło Wam trochę, co?! ( zawsze umiałam budować napięcie !)

Co więcej? Wszystko jest wspomniane na górze : metabolizm, psychiczny spokój i możliwość zjedzenia swoich ukochanych przysmaków. Ale zostsł też inne aspekty, o których warto pamiętać.
Uwaga!  Czitmil, tak jak i alkohol ( czytaj : post wcześniej) może rozwijać Wasze życie towarzyskie! Czy jest coś przyjemniejszego niż spędzenie extra czasu z rodziną ( rodzice, jeżeli lubicie Maca, a wasze dziecko drze sie w niebogłosy prosząc o wizytę tam - idźcie i bawcie się dobrze!) czy z przyjaciółmi ( pizza, piwero, kręgle, kino - mmm, fantastisze tajm! Bierę!)?!
Ponadto - moi drodzy , ortodoksyjni dietowicze i sportowcy ( chociaż nalegam, zawsze łączcie obie te dziedziny jak już się za to zabieracie) to jest ten czas! Wiem, że będzie ciężko pogodzić się z tym, że dostajecie przepustkę na zrobienie czegoś złego i może ucierpieć wasza ambicja ale serio- czilujemy i raz w tygodniu cieszymy się życiem!





Czitujcie wszyscy, moi drodzy! Niech czit będzie z wami!


A co jeśli i tak pojawią się wyrzuty sumienia? Zawsze pozostaje dać sobie w kość na kolejnym treningu i zamkniecie jadaczkę głosom z głowy.


*godzina 23 nie jest najlepsza na czit. Tylko czy ktoś wam mówił, że ja jestem święta? 

środa, 8 kwietnia 2015

Alkohol a sporty, fitnessy i wyciskania💪

          Zbliża się już weekend  a jak ostatnio czas pokazuje ( tak,  jak chyba u większości ludzi na całym bożym świecie) można wykonać w moim życiu proste działanie : weekend+ znajomi= alkohole. 🍸
Sa w ilości mniejszej, ilości wiekszej ale nie ma sie co oszukiwać- są.
I tu już pojawia się problem. Jak wiadomo siłownia jest moim drugim domem i zaraz usłyszę wszystkie hejty,że : jak tak można,wszystko stracisz, to co wypracowałaś, pani trener a pije, masa spadnie, masa wzrośnie,tłuszcz wzrośnie, stanie w miejsu , białko ci się pościna( boże,widzisz nie grzmisz). Ale ludzie, ludzie halo, ja rozumiem wszystko, ale dajcie mi i innym żyć.
Te wszystkie koszmarne rzeczy o których słyszę nie robią się w dzień, dwa a nawet 3 ( tak samo jak wasza złota i wychuchana forma, so,slow down, keep calm, and still shine bright like a diamond💎.
Alkohol nie jest ciekawy jeżeli zależy wam na poważnych wynikach , a chodzicie z zachlana morda dzień w dzień( serio, uwierzcie,ja nie żartuję,bo to nawet nie pora na żarty).
 A żeby nie mówić tak bez sensu to zacznijmy jednak od podstaw biologiczno-chemiczno-fizjologicznych, żeby wiedzieć o co chodzi z tym całym alkoholem i o co tyle szumu. Zabijamy trzy największe mity wyssane z palca,od razu!

1. Alkohol jest tak kaloryczny,że bardziej nie można.
Ta, serio? A to lepiej jeść czipsy,sztuczne,przetworzone żarcie, pić te kolorowe cuda-wianki ale mieć czyste sumienie i żyć w kłamliwym spokoju duszy? To teraz chwila prawdy :

  • Kieliszek wódki -88 kcal ( duzo jak na 40 ml, ale kto wam każe łoić od razu pół litra, jeden dwa dla czilu wystarczy)
  • Kieliszek wina czerwonego wytrawnego -78 kcal ( no, jeszcze mniej niż wódka, jeden rozluźni,wspomoże układ krwionośny a do tego ekstra antyoksydanty i wieczna młodość,nic tylko pić) 
  • Jedna butelka piwa jasnego pełnego -230 kcal ( no,jedno piwko może byc,drugie piwko może być. Wartość energetyczna odrobinę wyższa niż kolegi i koleżanki wyżej i zaraz będą pretensje,że jak to w ogóle tak można,że tylko tyle jednego wieczoru ale od razu mówię, klasyczne piwko to aż pół litra , więc gdyby tak spojrzeć to kalorii ma najmniej - nie tyle co wasza ukochana woda,maniaki,ale mało.  Mam kolegów i koleżanki którzy jedno piwo mogą pić cały wieczór i jest super więc jak oni mogą to wy też,serio). Dodajemy jeszcze jak w przypadku pozoztałych chwilę rozluźnienia , witaminy z grupy B i od razu to lepiej wygląda.

Dalej taki diabeł straszny,bo wcale nie chodziło o to? Lecimy dalej,drodzy państwo.

2. Alkohol hamuje syntezę białka ( czyt. Nie bedzie się przetwarzało i rosło też nie)

Nic nie urośnie. Nie będzie bicków.  Nie będzie tricków. Czworogłowy też nie urośnie i jak ty będziesz wyglądał jak przyjdzie Ci iść na plażę a tam nogi nieupierzonego kurczaka? ( o, tak poza tym czworogłowe i przypakowanie z kurczakowymi nogami to jest temat super, ale nie tu i nie dzisiaj). Powracając do tej całej syntezy to ja mówię- proszę się uspokoić. Jak mówią mądre źródła, picie niewielkiej ilości alkoholu nie jest w stanie zahamować procesu tworzenia się białka, a co więcej badania przeprowadzone badania dowiodły,że badane osoby nie zauważyły zmian w ilości tkanki miesniowej a co więcej - pojawił się znaczny spadek masy tłuszczowej ( tylko, żeby nie było, że polecam diete alkoholową całodniową,bo tak to nie jest!)


Nic dalej nie rusza? To mój hit nad hitami,uwielbiam!

3.ALKOHOL ŚCINA BIAŁKO MIĘŚNI ( czyt. AKCJA DENATURACJA)

Jak powszechnie wiadomo ( albo i nie) , denaturacja jest procesem polegającym na tzw. Ścięciu się białka. Następuje przy tym rozerwanie wiązań wodorowych oraz zaburzenie w II,III i IV białka,bla bla bla, ale do rzeczy! NIE MA OPCJI,ŻEBY WAM SIE COKOLWIEK ŚCIĘŁO! Spożyty alkohol nie dostaje się do mięśni,co to to nie. Zaraz będzie, pytanie ,że gdzie się dostaje, ale tu zapraszam do książki z biologii,klasa 4 szkoły podstawowej.
 Żeby sie coś zadziało w organiźmie potrzeba do tego naprawdę wielu procent alkoholu, PROCENT ( czytaj bardziej,tłumaczenie matematyczne- 10 promili! Miałeś kiedyś tyle i wciąż żyjesz? Powiem inaczej- jeżeli miałeś mózg żeby zrobić coś takiego,to pewnie nie latasz dzień w dzień na siłownię i całe gówno w życiu przekoksowałeś. Chociaż nie wiem czy jakiekolwiek inne rzeczy w życiu robisz poza chlaniem wódy, że formę masz w tym niczym maratończyk na olimpiadzie). Amen.



Oczywiście, romansu  z happy endem to z tego na pewno nie będzie (jak w przypadku Leo Dicaprio i jego Julii albo w titanicu,achh ten Leo) ,bo picie non-toper alkoholu nie idzie w parze siłownią. Ja tylko chciałam pokazać, że od jednego drinka czy piwka świat siłowni sam się nie zawali a skorzysta wasze życie towarzyskie i zdrowie zarówno fizyczne ( te oksydanty,temat na topie to powtarzam! #trendy) jak i psychiczne. Jeżeli boicie się o wzrosty wagi, tłuszczu to nie zaleca się spożywania w towarzystwie alkoholu żadnych przekąsek oraz przestrzega się przed wilczymi napadami głodu po spożyciu( znamy gastrofazę,tak?). Ponadto polecam zjedzenie dobrze zbilansowanego posiłku przed planowanym piciem ( więcej węglowodanów i zdrowych tłuszczy). Gdyby to jednak wszystko jakoś nie poszło i macie zbyt duże wyrzuty sumienia po wypitej dawce jakiegś zacnego trunku to istnieje jeszcze cheat meal- o tym następnym razem.

M.

PS. * post nie miał za zamiaru lokowania żadnego produktu alkoholowego ani nie jest postem pro alkoholowym. Młodzieży do lat 18 zabrania się czytać ( albo lepiej przeczytajcie,skoro już i tak pijecie)
PPS. Post ma na celu ukazanie tylko mojego punktu widzenia, można się nie zgadzać i dyskutować, ale żadnego hejtu! #makepeacenotwar!💪💪💪
 Przyjmę każde słowa, szczególnie słowa konstruktywnej krytyki, bo jak chcesz, to idź być cwelem gdzie indziej.

Dzisiaj gościnnie wystąpiłam także u Marty. Jeżeli ktoś ma ochotę  poczytać co nieco o INSANITY by SHAUN T to zapraszam tutaj :
www.pamietnikzdrowegozycia.blogspot.com