Jak
czegoś nie chcesz to znajdziesz powód,
jak ci na czymś bardzo zależy to znajdziesz sposób. Proste i znane, nie?
Weźmy od
razu najprostszą sytuację żeby to sobie lepiej uzmysłowić a przykładów nie
trzeba szukać daleko. Podoba ci się fajny facet/ laska. To jeśli bardzo ci na
niej/ nim zależy to zdążysz tak sobie zaplanować dzień, przełożysz
najważniejsze zadania , albo zrobisz je szybciej, zobaczysz, że można niektóre
rzeczy robić pięć razy krócej a niektóre z nich mogą poczekać ( i nie mówię
tutaj o rezygnowaniu ze swoich pasji i zainteresowań, ani mi się waż !) żeby tylko
się z nim/ z nią zobaczyć. Działa to też w drugą stronę. Jak Ci nie zależy i
zainteresowanie tą drugą osobą jest równe zero, nie mówiąc już nawet, że sięga
wartości ujemnych, to gwarantuje Ci, że nagle tramwaje przestaną jeździć, twoja
głowa bez powodu zacznie boleć, odezwie się do Ciebie dawno niewidziana ciotka
a ty jako osoba pełna kultury nie jesteś w stanie odmówić jej wizyty czy nagle
twój pies zesrał się na środku pokoju i ty pełen miłości będziesz musiał
poświęcić czas na wysprzątanie mieszkania. Oczywiście, powiedzmy sobie prawdę, to się nie
dzieje, ale ta druga osoba nie musi wcale o tym wiedzieć.
Właśnie
o to chodzi. O to jak szybko potrafimy się przestawić na tryb mobilizacji, gdy
widzimy jakiś cel i coś co jest dla nas ultraważne i o to jak szybko potrafimy wymyślać
sobie wymówki, żeby tylko wymigać się od tego, czego nie chcemy. Z różnych
powodów.
Dokładnie
to samo zjawisko możemy zauważyć jeżeli chodzi o rozpoczęcie aktywności
fizycznej. Już nawet nie będę mówić o siłowni. O jakiejkolwiek aktywności
fizycznej. Chociaż siłownia może
posłużyć za przykład, bo jak wiadomo chodzenie tam stało się modą narodową, co
z jednej strony bardzo raduje moje młode, póki co, serce, ale także czasem
przeraża jeśli widzę, że jedyną przesłanką, dla której są tam tłumy jest możliwość
zrobienia sobie zajebistego selfie, w zajebistym ubranku, po wysmarowaniu
połowy butelki oliwki, co by było widać, że się umachał człowiek i mógł napisać
#sweat #glow.
Wracając
do meritum, liczba wymówek jakie słyszałam od osób, którym proponowałam pójście
ze mną na siłownię/ pobieganie / pomachanie rękami i nogami, myślę, że w
setkach się nie zamyka.
Najczęściej jednak słyszę :
- Nie mam czasu.
Codziennie
dostajesz 24 godziny, co daje dokładnie 1440 minuty, a to z kolei daje jeszcze
więcej sekund. Wiem, że słyszałeś to wszystko, że to tylko od ciebie zależy, co
z nimi zrobisz. Ale stop, na chwile się zatrzymaj i o tym pomyśl. Zawsze
zastanawiasz się jak robią to ci wszyscy ludzie, którzy biegają na siłownię,
potem sobie gotują a od oglądania fit matek włosy stają ci dęba ( ja też je
podziwiam, one nie pracują na jeden czy dwa etaty, ale na trzy a czasem
cztery*). Ja ci powiem jak. Oni wydzielają sobie czas na siebie i tylko
siebie. Dają sobie godzinę do dwóch
dziennie gdzie wyłączają swoje życie poza własnym sobą i skupieniem właśnie na
tym człowieku, który jest tak samo ważny jak inni czyli TY. I nie, nie jest to
egoistyczne podejście tylko dbanie o siebie. Nie dla kogoś, dla siebie.
Chociaż, jeśli ma ci pomóc i zmotywować to, że te wszystkie ćwiczenia mogą
poprawić twoje dupsko i będziesz się bardziej podobać swojemu partnerowi czy
partnerce to ja Cię nie zatrzymuje. Każdy ma swoją motywację. A ja Ci do tego dodam, że jeśli tego bardzo
będziesz chciała, to uwierz mi, przewrócisz świat do góry nogami, dziecko dasz
pod opiekę przyjaciółce, która ślini się na jego widok, obiad może ugotować
mąż/partner a ty zostaniesz królową prasowania w kategorii prędkość **.Polecam
spróbować tylko najpierw…..
2 Nie
mam motywacji
W
tych czasach o motywację naprawdę nie jest trudno. Wystarczy odwiedzić kilka
fanpejdżów na fejsie, gdzie trenerzy pokazują swoje półnagie ciała, które aż
błyszczą i walą po oczach mięśniami.
Serio, mogłabym mieć najgorszy dzień świata a wystarczy pięć minut takiego
patrzenia na te zdjęcia i dostaję takiego powera, że wszystko kopsające
przedtreningówki mogą się schować a gdyby zrobili jakieś z tą motywacją
znajdującą się wtedy w mojej krwi, to możecie mi wierzyć, siedziałabym już
dawno z wypiętym, opalonym na czekoladowo tyłkiem i popijała martini obrzucając
się dolarami (hm, tak się mówiło chyba kiedyś, obrzućcie mnie funtem, albo
miliardem). To też na Ciebie nie działa? Inni motywują sią drugą osobą (patrz
punkt 4), bo razem jest raźniej, to jedna rzecz. Druga rzecz jest taka, że
człowiek ma w sobie wolę konkurowania, więc jeśli zobaczysz, że twój treningowy
partner przyspiesza w biegu, to daje sobie rękę uciąć, że będziesz chciał go
prześcignąć albo co najmniej twoje tempo hasania będzie takie jak jego. Nie
wierzysz? Spróbuj.
Motywację dają też efekty i to jest chyba najmocniejszy kop w
tyłek. Bo jak przejść obojętnie wobec tego, że twój tyłek się podniósł, ramiona
nie przypominają flaków, a brzuch, może nie jest brzuchem modelek VS ale cóż,
zarys mięśni jakiś na nim widać? Nie da się. Im częściej przeglądasz się w
lustrze i widzisz efekty tym chętniej
zasuwasz, bo
a)
wiesz,
dlaczego stało się tak , jak się stało
b)
za
cholerę nie pozwolisz, żeby to się zmarnowało ***
c)
zauważasz,
że jeżeli jesteś bardziej zadowolony/a się z siebie to tym bardziej jesteś
zadowolony z innych ludzi
Czy
to jest jeszcze za mało motywacji?
Kiedy
już jesteś wyjątkowo zmotywowany i już niby znalazłeś tę nieszczęsną godzinę
spokoju dla siebie to pozostaje jeszcze jedna nurtująca Cię rzecz, która jest
twoją wymówką
3.
To
będzie bolało.
Zawsze
jak komuś zadaję pytanie czy mam go okłamywać czy mówić prawdę, to on zawsze
wybierze prawdę jakakolwiek by nie była, bo kłamstwo się źle kojarzy. Wtedy
najczęściej słyszy to, czego usłyszeć by nie chciał, bo z jednej strony wie czego się potem spodziewać, a z drugiej- prawda boli.
Tak
samo jak ćwiczenia na siłowni. Jak twój tyłek. Twoje ręce. Twoje nogi. I cała
reszta Twojego całego bożego ciała nie tylko podczas wysiłku fizycznego. Dzień
po nim. Dwa dni po nim. Czasem nawet tydzień.
I
nie chce nawet słyszeć, że ludzie chodzący na siłownię to masochiści lubiący
ból, bo jeżeli tak mówisz, to znaczy, że albo nigdy tam nie byłeś ani nie doświadczyłeś
tak wspaniałego uczucia jak uczucie ’po’. Nie będzie tu o endrofinach, które
się wydzielają, chociaż to prawda, ale o endorfinach mówią wszyscy i jest teraz
słowem tak powszechnie używanym jak ‘kurwa’ kiedy powiesz, że jesteś z Polski
przebywając za granicą.
Aktywność
fizyczna boli, to fakt, ale jest też czymś co na końcu daje satysfakcję.. Tutaj
radzę sobie przypomnieć jakieś ciężkie zadanie do wykonania w Twoim życiu,
kiedy się męczyłeś, rzucałeś je w cholerę, wracałeś ponownie, rzucałeś bluzgami
i tak bez końca. Teraz przypomnij sobie kiedy zadanie ukończyłeś a do tego
pewnie Cię za nie nagrodzono. Najlepsze
uczucie świata? Tutaj jest d-o-k-ł-a-d-n-i-e tak samo. Nic nie ma za darmo i
nic się nie zrobi bez wysiłku ,tylko nie należy się poddawać już na samym
początku kiedy nie wychodzi, kiedy boli i wziąć sobie do siebie słowa mojej mamy, która czesząc mi włosy w dzieciństwie mówiła " Chcesz być piękna to cierp". Dodam, że włosy mi się niemiłosiernie kołtuniły i co do tej całej piękności to nie mam pewności ale włosy mam niezłe, fakt. Gwarantuję, że prędzej czy później, zostaniesz nagrodzony, jak nie cudownym
ciałem (bo wracając z siłowni zeżarłeś litrowe opakowanie lodów) to chociaż
większą radością z życia, znalezieniem wspólnego tematu do rozmów ze znajomymi
czy chociażby poczuciem przynależności do grupy fit ( możesz jeść chipsy
oglądając laseczki czy facetów z sześciopakiem komentując jednocześnie, że dwie
godziny siłowni machania sztangą masz za sobą, pozwalam, to twoje życie).
4. Nie
mam z kim ćwiczyć
Kiedy
zaczynałam chodzić na siłownię miałam lat 16. Nie chodziłam z nikim,tylko sama,
a z jakiego powodu to może kiedyś to wyjawię. Może to moje bycie jedynaczką to powodowało ale
taka samodzielna jazda nie przeszkadzała mi w ogóle. Zapytasz czemu. Miałam
święty spokój, mogłam robić to, co chciałam i nikt mi niczego nie nakazywał. Za
nikim nie musiałam gonić ani przystosowywać się do czyjegoś tempa.
Potem trochę zostało to zmienione, ale nadal jednak doceniam treningi w samotności. No, jeśli można nazwać treningiem
w samotności fakt, że otacza cię zwykle średnio 30 osób razem z tobą
wylewających poty. Ale wiesz o czym mówię.
Kiedy
jednak słyszę taką właśnie wymówkę, od razu pada : „ Jestem ja. Masz mnie”.
Wtedy już trochę mają w gaciach, bo nie spodziewali się tak szybkiej
reakcji a pokój się zamyka i ucieczki
nie ma. Wtedy próbują wykorzystać wymówki, takie jak powyżej.
Jeżeli
jednak nie ja, to gwarantuję Ci, że masz z kim pobiegać, poskakać i poprzenosić
żelastwo.
Zapytaj
kumpla, zadzwoń do siostry,brata, koleżanki albo do mamy czy taty. Jestem pewna, że
sprawi im to ogromną radość, że oni też się będą mogli trochę ruszyć a przy
okazji, tyczy się do wszystkich wymienionych wcześniej osób, spędzicie razem
trochę czasu. Od czego są przerwy w seriach jak nie od gadania?! A niektórym
razem raźniej, a na pewno już na początku, kiedy się wszystko zaczyna.
Poza
tym, w świecie z internetem znajdziesz mnóstwo ludzi, którzy poszukują partnera
treningowego. Wpisz sobie w google.
Wymówki
są dla słabych, dla tchórzy, którzy żyją w swojej bezpiecznej strefie komfortu.
Możesz powiedzieć ‘nie’ ale najpierw spróbuj zamiast wymyślać tysiące powodów,
których uwierz mi, nikt nie chce słuchać i po tym, jak powiesz mu chociaż jeden
to machnie na ciebie ręką, czy co tam będzie miał pod tą ręką i pójdzie zrobić
to sam.
*praca,
to jeden, dziecko to drugi, zadbanie o dom to trzeci a dopiero potem tyranie na
siłowni to czwarty, jesteś pod wrażeniem?
**
specjalnie użyłam formy żeńskiej, bo co jak, co moje drogie Panie, ale w
wymówkach wygrywamy. Wiem z doświadczenia, nie tylko po Was.
***albo
odpuszczasz ale o tym kiedy indziej